O ile wcześniej alergie należały do rzadkości, to od ubiegłego wieku choroby uczuleniowe przyjęły rozmiar prawdziwej epidemii. Co czwarta osoba w rozwiniętych społeczeństwach ma alergię, a liczba uczulonych podwaja się co dziesięć lat! Szacuje się, że w Polsce na alergie cierpi ok. 10 mln osób.
W ostatnich dekadach w środowisku człowieka pojawiło się bardzo wiele nowych substancji, które „rozleniwiony” (bo w dużej mierze wyręczany w swej pracy przez leki i szczepionki) układ immunologiczny rozpoznaje jako obce i szkodliwe. Wiele z nich człowiek stworzył sam, w ciągu zaledwie jednego wieku: chemiczne środki czystości, kosmetyki, tworzywa sztuczne, antybiotyki, szczepionki i inne farmaceutyki, zmodyfikowaną żywność, która często zawiera również hormony. Niestety, wiele organizmów nie potrafiło przystosować się w tak krótkim czasie do nowych substancji i reagują na nie uczuleniem.
W środowisku znajdują się miliardy nieszkodliwych drobnoustrojów, które drogami oddechowymi i pokarmową docierają do naszych organizmów. Układ odpornościowy szybko je eliminuje. Jednak przesadna higiena ogranicza codzienny kontakt z tymi mikroorganizmami. Producenci namawiają do kupowania coraz lepszych i silniejszych środków czystości, które usuwają wszelkie zarazki. Rodzice, chcąc zapewnić dzieciom ochronę przed chorobami, używają tych środków na co dzień. To sprawia, że układ odpornościowy dziecka nie ma szansy zetknąć się z wieloma drobnoustrojami. A taki „nudzący się” system immunologiczny jest znacznie bardziej podatny na zaburzenia funkcjonowania.
Zaczyna bowiem „ćwiczyć” swoje zadania na zupełnie niegroźnych substancjach znajdujących się w naszym otoczeniu. Właśnie dlatego też w krajach wysoko rozwiniętych odnotowuje się nieustanny wzrost liczby chorób alergicznych. Jest to tzw. hipoteza higieniczna powstawania alergii.