Statystyka życia i śmierci – stosowania leków

Można sobie wyobrazić lek nie stwarzający żadnego ryzyka. Oddziaływałby wyłącznie na zakażający mikroorganizm, zabijając go, lub na wadliwą komórkę, naprawiając ją. Wszystkie zdrowe komórki pozostałyby nietknięte, a nadmiar leku po prostu byłby wydalony. Dodatkowo moglibyśmy sobie zażyczyć, by taki lek był na tyle bezpieczny, by sprzedawano go bez recepty, a przypadkowe przedawkowanie przez dziecko nie prowadziłoby do żadnych konsekwencji. Istnieje jedna substancja spełniająca te wymagania -jest nią woda. To wyjaśnia, dlaczego leki homeopatyczne są całkowicie bezpieczne – jedynym aktywnym ich składnikiem jest woda.

Większość osób wybiera leczenie konwencjonalne i musi żyć z poczuciem zagrożenia, jakie związane jest ze wszystkimi substancjami stosowanymi jako leki. Wiele powszechnie dostępnych leków jest trujących, jeśli się je przedawkuje. Niektóre mogą być w wyjątkowych przypadkach toksyczne nawet w normalnych dawkach. Wiele leków, jak środki stosowane w chemioterapii nowotworów, powoduje nieprzyjemne skutki uboczne, a ich stosowanie wiąże się z dużym ryzykiem. Jaki jednak poziom ryzyka jesteśmy w stanie zaakceptować? Przez ryzyko rozumiem oczywiście ryzyko śmierci. Z zagrożeniem takim stykamy się na co dzień. W zasadzie liczymy się z ryzykiem śmierci w wypadku samochodowym lub na skutek upadku z drabiny. Niektórzy z nas zwiększają to ryzyko, oddając się niebezpiecznym rozrywkom lub sportom, jak wspinaczka górska, nurkowanie czy latanie na lotni.

Zajęcia te są znacznie bardziej niebezpieczne niż przyjmowanie leku, a mimo to oddajemy się im pod warunkiem, że mamy nad nimi kontrolę. Jesteśmy nawet gotowi przekazać taką kontrolę osobie, do której mamy zaufanie – chirurgowi lub pilotowi. Mniej skłonni jesteśmy zaufać tabletkom zapisywanym przez lekarza i żywimy podejrzliwość wobec chemików w białych fartuchach, którzy je przygotowują. Zdumiewa to mnie i innych chemików, gdyż jesteśmy w stanie pokazać liczby, z których wynika, jak bezpieczne są nasze produkty. Niestety, takie informacje nie mogą się przebić do świadomości wielu osób. Powodem jest być może fakt, że nasze argumenty są czysto racjonalne, obawy mają zaś podłoże emocjonalne.

Istnieje jednak nadzieja, że gdy zdołam przedstawić logiczne argumenty, wówczas emocje zmaleją. Załóżmy, że powinieneś, Czytelniku, poddać się niewielkiemu zabiegowi chirurgicznemu na nie zagrażającą życiu dolegliwość. Operacja wymaga podania środka znieczulającego. Przed laty ryzyko śmierci po podaniu środków znieczulających było jak 60 do 10 000, obecnie nie przekracza 1 do 10 000. Czy poddałbyś się zabiegowi? Prawdopodobnie tak, mimo iż trudno umieścić to ryzyko w kontekście innych rzadkich wydarzeń. Do czego porównać te liczby? Może do narodzin. Ryzyko śmierci dziecka podczas porodu, nawet w wysoko rozwiniętych krajach, sięga 120 na 10 000. Ryzyko zgonu matki podczas porodu jest jak 1 do 10 000, tyle samo wynosi prawdopodobieństwo urodzenia trojaczków. By lepiej uzmysłowić sobie te liczby, należy zadać pytanie, ile znamy osobiście kobiet, które urodziły trojaczki. Większość z nas nie zna żadnej.

Wyznaczyliśmy więc punkt odniesienia do rozważań nad ryzykiem. Temat został rozwinięty w książce Living with Risk (Życie z ryzykiem), opublikowanej przez British Medical Association Board of Science. Opisane są w niej wszystkie aspekty ryzyka, jak palenie, dieta, alkohol, praca zawodowa, sport, choroby, komunikacja. Ujmując rzecz logicznie, powinniśmy być gotowi do zaakceptowania leczenia, jeśli ryzyko śmierci nie przekracza stosunku 1 do 10 000. Wspomniana książka pokazuje, że podobne ryzyko towarzyszy nam w innych dziedzinach życia. Na przykład w Wielkiej Brytanii każdego roku 1 osoba na 10 000 zginie w wypadku samochodowym lub narciarskim, a 10 na 10 000 poniesie śmierć na skutek wypadku we własnym domu. Wiele osób obawia się śmierci od porażenia piorunem, choć prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest jak 0,001 na 10 000. Wszystkie te liczby pokazują, jak silne mogą być emocje. Ciekawe, ile osób obawiających się „gromu z jasnego nieba” pali? Spośród 10 000 palaczy 2000 umrze w wyniku swojego nałogu.